czwartek, 18 kwiecień, 2024
Strona główna E100
17 listopad 2021 r.

Brytyjczycy chcą zmian w kabotażu, Włosi luzują przepisy dla zagranicznych kierowców – co słychać w branży?

Z jednej strony proponowane są rozwiązania systemowe, ulgi w przepisach dla kierowców, a z drugiej przedsiębiorstwa ustanawiają kolejne pomysły zmierzające do obejścia wprowadzonych na dany moment ograniczeń. O czym warto wiedzieć? Sprawdziliśmy nowe doniesienia z branży TSL!

Co przeanalizujemy w poniższym tekście? Przede wszystkim wskażemy jakie pomysły na kłopoty flotowe mają Brytyjczycy. Ich pomysł na pewno może być korzystny dla łańcuchów dostaw – już bardzo obciążonych przez braki kierowców w Wielkiej Brytanii. Przeanalizujemy też bieżące ulgi dla zagranicznych kierowców we Włoszech oraz pokażemy nowinki technologiczne.

Wielka Brytania będzie luzowała zasady kabotażu

Wyjście z Unii Europejskiej oznacza dla Brytyjczyków spore zmiany w branży transportowej. Trudności z poszukiwaniem floty kierowców (ci nie chcą pracować w transporcie, co utrudnia jakiekolwiek pole manewru) i brak płynnego ruchu na granicy z europejską wspólnotą mocno nadszarpnął tamtejszym łańcuchem dostaw. Niektórzy spedytorzy określali sprawę jasno – nie ma kto wozić towarów.

Władze w Londynie zaczęły reagować na ten problem. Na początku zapewniono prostą procedurę wizową, a przez to łatwą możliwość podjęcia pracy dla napływowych kierowców. W opinii rządzących miało to znacznie poprawić płynność ruchu i usprawnić rynek transportowy. W rzeczywistości program wizowy okazał się totalną klapą. Łącznie wydano… 20 wiz. Nie takiego odzewu spodziewali się brytyjscy przedsiębiorcy z branży.

Teraz Wielka Brytania chce iść w innym kierunku i wprowadzić najbardziej liberalne w Europie przepisy dotyczące kabotażu. Firmy z Wielkiej Brytanii, wschodniej Europy, Szwajcarii czy Skandynawii mają mieć zdjęte jakiekolwiek ograniczenia kabotażowe. Praktycznie każde przedsiębiorstwo będzie mogło wykonywać tyle kursów wewnętrznych, ile jest to dla nich korzystne. Jedynym ograniczeniem będzie czas – ten ma wynosić dwa tygodnie. Nie będzie też limitów związanych z branżami, chociaż rządzący podkreślają, że najbardziej liczą na rozwiązanie problemu dostaw żywności i innych produktów spożywczych.

Jak władze Wielkiej Brytanii motywują przepisy?

Zmiany wzbudzają na rynku spore kontrowersje (o czym powiemy później), jednak brytyjscy ministrowie bronią swoich pomysłów. W ich opinii nieograniczony kabotaż będzie miał formę całkowicie tymczasową. Celem przepisów ma być przyciągnięcie podróżujących po Wielkiej Brytanii kierowców, a także usprawnienie systemu dostaw. Długofalowo brytyjskie władze chcą stworzyć na Wyspach jedną z największych flot transportowych na świecie. Oczywiście, droga do tego jest kręta i wyboista, a celu jak na razie nie widać.

Wiadomo, że przepisy będą miały wejść na razie na czas 6 miesięcy. Ich wdrożenie poprzedzają konsultacje społeczne. Sceptyczne są organizacje zrzeszające brytyjskie firmy transportowe. W ich opinii brak ograniczeń w kabotażu nie tylko nie zwiększy możliwości tamtejszego łańcucha dostaw, ale też będzie gwoździem do trumny i tak obciążonych firm w Wielkiej Brytanii. Właściciele wskazują, że może zalać ich np. ruch ciężarówek z Maroka czy Turcji, a kierowców i tak nie przybędzie – prędzej czy później będą oni musieli wrócić do kraju.

Podobnie mieszane uczucia mają floty europejskie. W ich opinii kryzys związany z brakiem kierowców w Wielkiej Brytanii jest na tyle szeroki, że nawet otwarcie rynku nie zapewni napływu nowych pracowników. Niektórzy twierdzą też, że z powodu poluzowania zasad kabotażu, rynek stanie się na tyle szeroki, że może zacząć brakować ciężarówek w Europie.

Przypomnijmy, że dotychczas europejskie firmy transportowe mogły wykonać wyłącznie dwa kursu kabotażowe w określonym czasie. Zniechęcało to przedsiębiorców do wysyłania ciężarówek do Wielkiej Brytanii, bo niepewny był m.in. załadunek, a koszt przewozu (związany między innymi z utrudnieniami na granicy unijno-brytyjskiej) był nieporównywalnie duży w porównaniu z potencjalnymi zyskami.

Włosi też luzują przepisy dla zagranicznych kierowców

Banners block

Wróćmy teraz do Unii Europejskiej i udajmy się na południe Europy. Włosi mocno modernizują przepisy transportowe. Na początku zdjęli wiele ograniczeń wjazdowych dla ciężarówek. Teraz likwidują kolejne utrudnienia dla kierowców. Na czym polegają proponowane zmiany?

Otóż kilka dni temu włoskie Ministerstwo Infrastruktury wydało komunikat o zdjęciu obowiązku posiadania tzw. Green Pass dla zagranicznych przewoźników. Green Pass to specjalny certyfikat, wprowadzony w związku z epidemią koronawirusa SARS-COV-2 powodującego chorobę COVID-19. Green Pass został wprowadzony na początku października, a muszą mieć go mieć wszyscy pracownicy firm – w tym również kierowcy zawodowi. Certyfikat otrzymają m.in. osoby zaszczepione oraz ozdrowieńcy.

Teraz wiadomo, że rynek włoski nie będzie ograniczony dla kierowców z zagranicy. Ci będą mogli swobodnie wjechać do Włoch, w celu pobrania lub zdania towaru (albo tranzytowo), bez ukazywania zielonego certyfikatu. Warunkiem jest jednak to, że wyładowaniem lub załadowaniem towaru mają zająć się pracownicy z Green Pass – nie może go wykonywać sam kierowca.

Nie ma co ukrywać, że informacja ta bardzo zabolała przedsiębiorców z Italii. Wskazują oni na segregację sanitarną i celowe utrudnienie pracy miejscowym. Według tamtejszych firm, to nie tylko ogromne zagrożenie dla zdrowia obywateli Włoch, ale również brak konsekwencji we wprowadzaniu prawa i cios we włoską branżę transportową.

Według ekspertów ulga to po prostu ukłon w stronę zagranicznej floty, którą władze w Rzymie chcą do siebie przyciągnąć. Włosi mieli problemy z łańcuchem dostaw, ale kilka wprowadzonych ostatnio zmian legislacyjnych zaczęło pozytywnie wpływać na kwestię transportu. Z pewnością brak obowiązkowego certyfikatu covidowego będzie korzystnie wpływał na interesy z zagranicznymi przedsiębiorstwami transportowymi.

Holendrzy pokazują, że przepisy da się ominąć

Na koniec mała ciekawostka związana z nowoczesnymi technologiami i przepisami transportowymi. Wiemy dobrze, że wprowadzone przez Pakiet Mobilności zmiany uniemożliwiają (w większości) długi postój, który kierowca mógłby spędzić w kabinie swojej ciężarówki. W praktyce ma on po prostu szukać najbliższego motelu lub hotelu. Firmy w Holandii odpowiadają na to zapotrzebowanie i proponują innowacyjne rozwiązanie problemu.

Jeden z przewoźników otworzył w Niemczech… swój hotel dla pracowników. W pobliżu granicy holendersko-niemieckiej powstał kompleks baraków użytkowych i parking dla ciężarówek na 120 miejsc. W kontenerach podłączono pełne zaplecze sanitarne, a samo wnętrze „pokoi” wygląda schludnie i bardzo użytkowo.

Zaznaczmy, że to nie pierwszy raz, kiedy w Europie powstają hotele zbudowane przez przewoźników dla pracowników z branży transportu. Z rozwiązania korzystają też polscy przedsiębiorcy oraz niemieckie firmy. W ich opinii jest to najlepszy pomysł na rozwiązanie kryzysu związanego z brakiem miejsc parkingowych i narzuceniem przez unijnych biurokratów postojów w miejscach poza samą kabiną ciężarówki.

Możemy spodziewać się więc, że takich „moteli” kontenerowych będzie coraz więcej. Niemieckie firmy z branży hotelarskiej chcą np. zbudować specjalne bazy dla kierowców ciężarówek (łącznie 600 w całej Europie), przystosowane do ich potrzeb.

Zmiany, zmiany, zmiany…

Jak widać – na rynku transportu w Europie wprowadzonych jest wiele zmian. Wszystkie powyżej zaprezentowane przez nas kwestie (dotyczące przepisów w Wielkiej Brytanii i we Włoszech czy rozwiązania technologiczne w Niemczech) dotyczą jednak zagranicznych flot pojazdów ciężarowych. Dlaczego? Europejscy przedsiębiorcy są w kryzysie pracowniczym i każde państwo walczy o przeciągnięcie kolejnych kierowców. Wyłącznie wskazując im kierunek rozwoju, mogą zaprosić ich do podjęcia pracy na terenie danego państwa. Ulgi czy lepsza infrastruktura to dziś tak samo cenna kwestia jak wysoka płaca.

Banners block

Udostępnij

Inne artykuły

9 maj 2022 r.

Wynajem ciężarówek. Ile kosztuje, dla kogo jest i czy się opłaca?

Zakup pojazdu ciężarowego to ogromny wydatek, nawet dla dużych przedsiębiorstw transportowych. Same, nowe ciągniki siodłowe kosztują najczęściej powyżej kilkuset tysięcy złotych (w zależności od zastosowania, marki i możliwości). Jeżeli dodamy do tego zabudowę, to cena jeszcze wzrasta. Niektóre firmy transportowe korzystają z finansowania zakupu leasingiem, a jeszcze innego rodzaju alternatywą w tym przypadku jest wynajem tirów i ciężarówek. Kto powinien korzystać z takiej usługi? Jakie są jej zalety?

Popularne artykuły