Pomoc dla Aleksandra Knysza - białoruskiego kierowcy ciężarówki. Historia silnej woli i bezinteresownej pomocy.

Jednym z głównych obszarów działalności projektu E100 Family jest pomoc dla kierowców ciężarówek. Dziś chcemy przedstawić Wam Aleksandra, który z powodu wypadku porusza się na wózku inwalidzkim. W ramach naszego projektu udzieliliśmy Aleksandrowi pomocy finansowej w wysokości 5000 euro.

Latem 2017 roku młody kierowca samochodu ciężarowego, pochodzący z Białorusi Aleksandr Knysz miał poważny wypadek w Baszkortostanie. Doznał ciężkich urazów, których lista przyprawia o dreszcze, a dziś jeździ na wózku inwalidzkim. E100 Family rozmawiało z Aleksandrem o perspektywach, marzeniach i szansach powrotu do ukochanej pracy.

„Pracowałem jako kierowca ciężarówki i byłem z tej pracy bardzo zadowolony. To było moje marzenie z dzieciństwa. 24 czerwca 2017 r., gdy byłem w trasie Niemcy-Kazachstan, w Baszkortostanie zdarzył się straszny wypadek. Doznałem ciężkich obrażeń – miałem pogruchotany kręgosłup, który uciskał na rdzeń kręgowy. Moje płuca były mocno poobijane. Przeszedłem również operację żołądka, ponieważ pękł mi wrzód. Połamane kręgi zostały zespolone. Dopiero po dwóch miesiącach mój stan poprawił się na tyle, że mogłem zostać przetransportowany do rodzinnego Mińska.

Co pamiętam z wypadku? Przypominam sobie, jak biały DAF zjeżdżał z góry, wyprzedzając z dużą prędkością. Otarł się z czerwoną Scanią, a ona zahaczyła o przyczepę mojego samochodu. Kiedy DAF gonił, ja natychmiast ostro skręciłem w kierunku pobocza. Zacząłem się ostro „składać” na przeciwnym pasie. Doszło do tego, że DAF uderzył w przyczepę i jednocześnie skręcił kierownicą na swój pas i w rów. Uderzył w moją kabinę, tak że oderwała się, a rama silnika wpadła pod przyczepę. Okazało się, że zerwały się mocowania i bak z paliwem.

Kiedy leżałem w szpitalu przyszedł do mnie policjant prowadzący śledztwo ze zdjęciami z wypadku. Pytał mnie, czy pamiętam, co się wydarzyło. Odpowiedziałem, że pamiętam, ale ciężko mi o tym mówić. Powiedział: „Nie martw się, to nie Twoja wina, wszystko wyjaśnimy”. Kiedy moja mama pojechała na miejsce wypadku, podeszło do niej małżeństwo. Kobieta powiedziała: „Podobno Pani dziecko nie jest winne”. Później nikt już więcej nie przychodził, a mnie przewieziono do mojej rodzinnej miejscowości. Śledztwo trwa do dzisiaj.

W mińskim Centrum Onkologii RNPC wykonano mi zdjęcia kręgów szyjnych i okazało się, że wystąpiły komplikacje. Podczas operacji kręgosłupa uszkodzili mi przewód pokarmowy. Kolejne dwa miesiące spędziłem na oddziale leczenia chorób klatki piersiowej, przy czym nie mogłem poruszać stawami biodrowymi. Lekarze zabronili mi nawet ich dotykać. Gojenie przełyku przebiegało bardzo powoli. W tym czasie stawy biodrowe zaczęły sztywnieć. Kiedy już zacząłem nimi ruszać, wzrosła mi fosfataza alkaliczna i dostałem gorączki.

W październiku 2018 pojechałem na operację. Lekarze zaproponowali przecięcie stawów… a to oznaczałoby życie na wózku. Odmówiłem poddania się takiej operacji.

Zacząłem samodzielnie szukać innych szpitali, wysyłać im swoje epikryzy. Z jednej z klinik w Niemczech otrzymałem odpowiedź, że są gotowi przeprowadzić taką operację. Jej koszt wynosi od 60 do 100 tysięcy euro bez rehabilitacji.

Firma, w której pracowałem, pomogła mi tylko od razu po wypadku. Przetransportowali mnie do Mińska, dali 800 euro, a po pół roku – półtora tysiąca euro.

Z czasem zdałem sobie sprawę, że mogę liczyć tylko na siebie i bliskich. Dzięki pomocy rodziny i przyjaciół otwarto dla mnie rachunek charytatywny. Zaczęliśmy zbiórkę pieniędzy na operację, utworzyliśmy grupy w mediach społecznościowych. Zbiórka pieniędzy na operację przebiega wolno. Ale kiedy czegoś bardzo chcesz, wszechświat Ci pomaga. W moim przypadku był to telefon od firmy E100. Wiem, że wydają karty paliwowe, bo tankowałem z nimi w poprzedniej pracy. Dowiedziałem się, że w ramach firmy działa projekt charytatywny, który pomaga właśnie w takich przypadkach jak mój. Firma udzieliła mi wsparcia finansowego w kwocie pięciu tysięcy euro. Teraz mam już zebranych 11 tysięcy euro. Ta suma nie wystarczy na operację. Ale jestem dobrej myśli i wierzę, że uda mi się zebrać całą kwotę.

Teraz mieszkam z mamą i siostrą. Mama otrzymuje rentę na opiekę nade mną. Dzień mija mi różnie. Jeśli mam możliwość, ćwiczę w sali, innym razem jeżdżę z kolegami samochodem po mieście. Pozostały czas spędzam w domu.

Plany na przyszłość mam proste: powrócić do normalności, założyć rodzinę i wrócić do ukochanej pracy. Chciałbym zbudować lub kupić dom i żyć pełną piersią. Kocham auta i tęsknię za jeżdżeniem. „Gdy patrzę na samochody, moje serce drży”. Bycie kierowcą ciężarówki było moim marzeniem z dzieciństwa.

Jakie mam szanse na normalne funkcjonowanie? Mam nadzieję, że duże. Nawet żona profesora mówiła, że moje życie po operacji się zmieni.

Po wypadku bardzo to wszystko przeżywałem. Teraz zdarza się, że mam dobry humor, ale innym razem niekoniecznie. Miałem bardzo małe szanse na przeżycie tego strasznego wypadku, ale żyję, przeszedłem tyle operacji i się nie poddałem! Nadal jestem bardzo młody i chciałbym żyć pełnią życia, znowu chodzić, wrócić do ukochanej pracy, założyć rodzinę. Mam nadzieję, że operacja przebiegnie pomyślnie i stanę na nogi.”

Aleksandr Knysz dziękuje za okazaną pomoc projektowi charytatywnemu E100 Family. Jeśli chcesz przyczynić się do tego, by Aleksandr zebrał potrzebną sumę pieniędzy na operację, skontaktuj się z E100 Family, dzwoniąc pod numer: +48 518 804 455 lub przesyłając e-mail na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., a my powiemy Ci, jak w prosty sposób pomóc.